sobota, 26 października 2013

Oppa you're bad, baaad boy - część II

nieżywypłonącylas przerabia, olewając przy tym swoje trzy prawie narodzone artoflajfy, a to wszystko dlatego, że nie chce mieć takiego opóźnienia jak brzydka Bellatriks. Oczywiście dobrze wiecie, kogo należy lubić bardziej <:
Anyway, have fun!


Kwon tym razem się nie zgubił. Przynajmniej w drodze do szkoły.
Do pierwszej sali także trafił bez większych przeszkód - zabranie ze sobą rozkładu lekcji z wypisanymi salami okazało się być genialnym pomysłem. Aż żałował, iż kiedykolwiek wątpił w intelekt swojej siostry.
Problem polegał na tym, iż pojawił się w klasie nieco za wcześnie, a nie zamierzał ani zawiązywać, ani tym bardziej zacieśniać żadnych znajomości. W celu ochronienia się przed światem, położył głowę na blacie.
Wtem rozległ się głos odsuwanego krzesła i na ławkę obok opadł niejaki T.O.P. Zlustrował chłopaka wzrokiem i z westchnieniem człowieka, który przegrał z życiem, zaczął stukać palcami o blat ławki.
- Możesz przestać? - Podniósł głowę po nieudanej próbie ignorowania.
- Mogę. - Nie przestawał.
G rzucił w niego książką, perfekcyjnie trafiając jej kantem w podbródek.
Od razu tego pożałował. Choi wstał i niezwykle powoli podszedł do ławki w której siedział Ji Yong. Oparł się o nią rękami.
- Ty naprawdę chcesz sobie narobić kłopotów. - Pokręcił głową. - A miałem nadzieję, że mój ostatni rok będzie względnie pacyfistyczny.
- Po prostu nie uznaję rządów proletariatu - mruknął nieprzekonująco. - I dlaczego jesteś taki pewien, że będzie to ostatni rok?
- Dyrektor powiedział, że nie ma ochoty trzymać mnie tu wieczność, więc raczej zechce mnie przepuścić – wytłumaczył.
- Powodzenia. - Z powrotem opadł głową na biurko. - Możesz dać mi spokój?
Szkolny mafioza patrzył na niego dłuższą chwilę, jakby zastanawiał się czy dać mu w mordę.
- Miałbym wyrzuty sumienia, gdybym bił osobę, z którą przez przypadek chciałem iść na randkę. - Westchnął głęboko.
Przywitał się z ponuro wyglądającymi chłopakami i to z nimi zaczął rozmowę.
G patrzył na niego, jakoś nie mogąc się przekonać, by tego nie robić. Co prawda, tamten mu się za cholerę nie podobał, ale czuł się dziwnie. Nie zmieniało to oczywiście faktu, iż "łaska" okazana przez Seung Hyuna okropnie go zirytowała.
Kiedy wszedł nauczyciel, znów musiał odwalić całą szopkę z przedstawianiem. Nie znosił tego, lecz zdążył się przyzwyczaić. Od razu polubił profesorkę - szybko wyszło na jaw, iż znacząco przyczyniła się do zatrzymania jeszcze jeden rok w szkole pana mafiozy. Z jednej strony żałował tego - z chęcią nie dostąpiłby zaszczytu poznania go - z drugiej zaś czuł pewną satysfakcję.
Sam T.O.P nie wyglądał na przejętego tym, że nauczycielka próbowała całej klasie udowodnić, jaką niewiedzą grzeszy. Zaczął pisać liściki do siedzącej kilka ławek dalej tlenionej blondynki. Bawił się doskonale do momentu, kiedy pani profesor przechwyciła jeden z nich. Na szczęście dla niedoszłej parki stwierdziła jednak, że treść nie nadaje się do odczytania w szkole.
- To ty nie jesteś gejem, skarbie? - zdziwił się teatralnie Ji Yong, zanim powstrzymał potrzebę komentowania.
Seung Hyunowi zrzedła mina, ale powstrzymał się od wstania.
- Pogadamy o tym po lekcji, kochanie.
- Wierzę w swoje umiejętności spieprzania - odparł mimo syku nauczycielki.
Przez całą lekcję nie odwrócił się już w kierunku pana chuligana. Kiedy profesorka pozwoliła im wyjść, zaczął bardzo, ale to bardzo powoli pakować książki. Wyszedł z klasy równo z dzwonkiem zwiastującym rozpoczęcie kolejnej godziny zajęć. Widząc nieporuszonego T.O.Pa, wypuścił ze świstem powietrze.
- Mimo wszystko myślałem, że w poprzedniej szkole lepiej cię przystosowali. - Westchnął. - Skarbie, gdybyś wyszedł na przerwie, nic bym ci nie zrobił.
- Wierzyłem, że sobie pójdziesz; ewentualnie odsuniesz się na tyle, bym mógł efektownie spieprzyć - wytłumaczył, odsunąwszy się lekko.
- Wierzyłeś, że jako przykładny uczeń przestraszę się wizji spóźnienia na lekcję? - parsknął.
- Dobra, miejmy to z głowy. - Założył sobie włosy za ucho. Jeśli ma umierać, będzie umierał z porządną fryzurą.
Ale ból nie nadszedł. Wręcz przeciwnie, Ji Yong poczuł delikatny dotyk na policzku.
- Szkoda obijać taką ładną buźkę...
- Zaczynam się ciebie bać. - Przygryzł wargę wbrew wszelkim regułom podwórkowego BHP.
Mafioza westchnął demonstracyjnie.
- Nie powiem, że niesłusznie. Naprawdę nie chcę ci robić krzywdy, więc po prostu grzecznie się zamknij i nie wchodź mi w drogę, jasne? - Uniósł brwi, pochylając się nad nim.
- Ale to jest silniejsze ode mnie - tłumaczył się jak małe dziecko. - Tym bardziej, że akurat tamta uwaga była bardzo ade... - urwał nagle. - To znaczy... Przepraszam.
- Kocie, to był jednorazowy występek. Zazwyczaj naprawdę nie ciągnie mnie do chłopców, a twoje pieprzenie o moim domniemanym gejostwie jest już nudne - zszedł z miłego tonu.
Nie zdążył odpowiedzieć.
- Ależ co tu się wyrabia! - dobiegł ich entuzjastyczny głos. Za Seung Hyunem stał młody profesor, którego spotkali dzień wcześniej. Wyglądał na nienormalnie uradowanego. - Czyżby przemoc szkolna? Ale przecież - nieważne, co się stało, ale kto zaczął! To znaczy... Nie. Nie jestem aż tak dobry. - Wsadził sobie dziennik pod pachę. - Jaki chcecie szlaban? Może wspólne przeczytanie czegoś i opracowanie referatu o Murakamim na sześćdziesiąt stron?
- Z wielką chęcią, panie profesorze. - Ji Yong wyłonił się spod "kolegi". - Ale widzę pewną przeszkodę, która zdaje się być nie do przekroczenia. Istnieje dość duże prawdopodobieństwo, iż mój współwinny nie potrafi czytać.
- Wolicie więc sprzątać?
- Ja pierdolę - warknął chuligan. Niezbyt uśmiechała mu się wizja integracji. - Ja proponuję, żebyś nam dał naganę, obniżył zachowanie i zadzwonił do rodziców.
- Ale to nie będzie zabawne. Wybacz, T.O.P, ale naprawdę... Przez ciebie nie dostałem motywującej, bo mi obniżyłeś statystyki. - Wzruszył ramionami. - Sprzątanie czy książki?
Nagle stało się coś dziwnego.
- Na temat której z książek Murakamiego? - zainteresował się Seung Hyun.
Ji Yong potrząsnął głową z przerażeniem. Co jak co, ale znajomości współczesnych pisarzy po nim się nie spodziewał. Jakiejkolwiek znajomości pisarzy również.
- To już wybierzcie sami - nie przepadam za nim. - Posłał złośliwy uśmiech, po czym przemaszerował do innej sali.
Chłopak od razu postanowił zabezpieczyć twarz przed kolejnym wyładowaniem złości.
- Teraz nie powinieneś mnie uderzyć, bo nie będę mógł ci pomóc, prawda?
- Mam nauczkę na przyszłość, żeby nie być miłosiernym - Uśmiechnął się krzywo.
- Yhym. Więc kiedy to piszemy? Nie, żebym miał jakieś zajęcia, ale chcę to mieć z głowy.
Seung Hyun zmarszczył brwi, szukając jakiegoś złotego środka, dzięki któremu mógłby uniknąć najgorszej z możliwych kar, jaką zaserwował mu profesor. Powoli zaczął się zastanawiać, co ten zrobi, jeśli nic mu nie oddadzą, jednak...
- Przyjdź do mnie po lekcjach.
- Nie wiem, gdzie mieszkasz. I nie, nie wiem jak trafić.
- Ok, więc pójdziemy razem.
- Możemy w sumie teraz? Chyba że chcesz zostać w szkole - zasugerował ze złośliwym uśmiechem.
Ruszył powoli, nie oglądając się za chłopakiem.
- Lepiej iść tam, zanim mój współlokator wróci z pracy - przyznał po chwili. - Ten bezsens całkiem pasuje do Murakamiego, możesz zacząć się wczuwać.
- Współlokator? - Zignorował dalszą część wypowiedzi.
- Pedał ze skłonnościami matczynymi.
- Twój kuzyn?
Podążył za nim, czując się nad wyraz dziwnie. Może nie marzył o pobiciu, ale wydawało mu się ono normalniejsze niż odwiedziny u agresora number 1.
- Tak twierdzi, ale ja się do niego nie przyznaję.
- Ach, to na niego leci nasz wychowawca! Jeszcze go nie wywalili? - zainteresował się. - Przecież to deprawowanie młodzieży.
- Próbowałem zrobić coś w tym kierunku, ale w ostateczności tylko mnie udupił, więc nie radzę. - Wyszedł z budynku szkoły, od razu wyciągając papierosy.
- Ale jakim cudem...? MUSISZ być dobry ze sportów, więc... Lol, to bezsensowne. - Pokręcił głową. - Każ swojemu kuzynowi się z nim przespać i z głowy.
- Nie chodziłem wcale na wuef, więc jakieś tam podstawy miał. A mój kuzyn mimo wszystko mnie utrzymuje, nie zamierzam robić mu krzywdy. - Zaczął walkę z nieposłuszną zapalniczką.
- Dobra, to nieistotne. - Machnął ręką. - O czym robimy? Bo chcę już w myślach układać, rozumiesz...
- Najlepiej byłoby wziąć te bardziej znane. Na przykład gdybyśmy zanalizowali "Kronikę...", wywalając na wierzch błędy, których nikt nie chce dostrzegać, bo to klasyk, byłoby o wiele ciekawiej. Z drugiej strony o tej książce wszyscy już słyszeli, więc... A chuj z tym. - Zaciągnął się z wyraźną przyjemnością.
- Ty się naprawdę na tym znasz - wyszeptał z przerażeniem. - Wiesz, jak psujesz tym sobie wizerunek?
Chłopak zaśmiał się szczerze.
- Muszę cię zasmucić, bo nikogo to zbytnio nie obchodzi.
- Ale to jest dziwne. Cholernie dziwne. Nie jesteś - machnął chaotycznie rękami - stereotypowy. Ale i tak cię nie lubię.
- Super - mruknął kryptointeligent.
T.O.P przestał zwracać na niego uwagę, mimo paru prób nawiązania kontaktu. Nie odzywał się, skupiwszy na paleniu. Nawet kiedy znaleźli się  przed jego domem, jedynie otworzył drzwi i przepuścił gościa.
- Napijesz się czegoś? - wreszcie raczył wyartykułować.
- Zależy co masz.
Rozejrzał się po wnętrzu domu, które zdecydowanie nie wyglądało jak mieszkanie dwóch mężczyzn. Żadnych porozrzucanych ubrań, nieumytych szklanek, których nikomu nie chciało się sprzątać czy chociażby brudnej podłogi. Przeciwnie - po raz pierwszy spotkał się z tak dokładnie wyszorowanymi kafelkami, pozbawionymi choć najmniejszej cząstki kurzu półkami, a przecież trzymał w domu dwie kobiety. Już wiedział, co może zarzucić matce i siostrze, gdy wróci.
- Gdzie masz pokóóój? - Na palcach wychylił się zza framugi.
- Ostatnie drzwi po lewej. Radzę uważać, bo tam moja sprzątaczka nie ma prawa wchodzić. - No cóż, teraz było już pewne, że to jemu należą się zasługi. 
Niebyt zachęcony tym wyznaniem Ji Yong z przerażeniem zbliżył się do otchłani piekielnych. Jęknął w tej samej sekundzie, w której rozwarły się drzwi. Nie potrafił określić, w którym miejscu kończy się podłoga, a w której zaczyna jakikolwiek mebel. Cała powierzchnia znajdowała się pod jedną, gigantyczną stertą WSZYSTKIEGO. Żart o chodzeniu sprzątać z kompasem i łopatą niespodziewanie stracił na swej śmieszności.
Zamknął głośno drzwi, jakby odcinając się od złego, pozbawionego uporządkowania świata i powrócił do salonu. Biegiem.
- Nie, lepiej pracujmy tutaj - oznajmił zdyszany.
- Jesteś pewien, że nie jesteś kobietą? - Gospodarz niósł brew.
Postawił na stoliku piwo i poszedł do pokoju, by wrócić z prawie całym dorobkiem pisarskim Murakamiego.
- Serdecznie przepraszam – oburzył się teatralnie – ale ja tylko hołduję starym zasadom! - Nadął policzki. Nie miał pojęcia, jak może uargumentować niechęć do brudu tak, by nie zostać wyśmiany. Postawił na zmianę tematu. - Tak w ogóle, to dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
Choi wyglądał jak człowiek, który bardzo pragnie coś zauważyć, lecz z całych sił się powstrzymuje. Chyba zwrócił uwagę na jego przeskakiwanie z tematu na temat. Cóż, musiał pojąc, iż niektórzy tacy się rodzą i nie nie da się na to poradzić.
- Bo umarli – odparł. - Zanim zrobi się niezręcznie i najdzie cię nieodparta potrzeba złożenia mi kondolencji i współczucia do końca życia, wiedz, że nie jest mi przykro. Teraz chociaż mam kompletny luz.
- Gdyby rzekł mi to jakiś normalny człowiek, pomyślałbym, iż takim gadaniem próbuje zamaskować ból po stracie i tak dalej, ale... Ty to ty. - Westchnął przeciągle. - Idę do salonu.
Niektórzy rodzą się też jako ciągli zmieniacze zdania. To też trzeba było przeżyć.
Seung Hyun ponownie powstrzymał się od komentarza. Choć gdy po chwili dołączył do Kwona, przyszło mu to z wyraźniejszym trudem. Widząc leżącego na brzuchu, majtającego nogami chłopaka, pożałował po raz setny, iż ten nie jest dziewczynką.
- Przez stereotypy spłacasz mój wizerunek bohatera tragicznego. Skąd wiesz, czy bicie niewinnych dzieci nie jest dla mnie sposobem poddania się zapomnieniu?
- Idź z tym do psychologa - nie wydawał się przejęty; sięgnął po pierwszą lepszą książkę i zabrał się do czytania. - Rodzice też mnie chcą wysłać.
T.O.P obdarzył go pełnym zaciekawienia spojrzeniem. Nie ukrywał zainteresowania, zamierzał naprawdę zapytać kolegę o powód zmartwienia jego rodziców i na pewno by to zrobił, gdyby nie pełen tryumfu okrzyk:
- Tabi, mam makrelę!
Ledwo powstrzymał się od wydania z siebie skowytu. Miał dość człowieka, który właśnie przyszedł i wszystkiego, co reprezentował. Nawet Bogu Ducha winnej makreli.
- Jestem w szkole, idioto! - odkrzyknął bezsensownie.
Nowo przybyły zapiał tonem zdobywcy Rzymu. Usłyszeli jak biegnie po schodach i po chwili mogli zobaczyć potarganą, udającą, iż jednak działa na nią żel, czuprynę. Obecności człowieka nie stwierdzono.
- Byłem pewien, że znowu ucie... - Na widok nadmiaru młodzieży opiekun zamarł. - Zerwałeś z San Darą?!
Seung Hyun spodziewał się wielu pytań. Naprawdę wielu. Niestety, zapomniał jak pusta i pełna absurdów jest łepetyna jego kuzyna. Oczywiście, musiał zadać pytanie, na które zwyczajnie nie przewidział odpowiedzi. 

2 komentarze: