sobota, 19 października 2013

Oppa you’re bad, baaad boy - część I

Dzień rozpoczęcia roku nigdy nie był specjalnie lubiany przez żadnego normalnego ucznia. I nie, proszę nie protestować. Normalnego, podkreślono, normalnego. Nie psychola, czekającego całe lato na powrót do szkoły, by móc zaprezentować godną pożałowania wiedzę czy człowieka, który miał jakichś tam wyimaginowanych przyjaciół. Młodzież z reguły traktuje marzec* jako początek katorgi i nie sposób im się dziwić. Szczególnie jeżeli po raz pierwszy pojawiają się w tym jakże uwielbianym przybytku.

Nauczyciele odbierają ten dzień podobnie, choć ich podopieczni lubią powtarzać sobie, iż jest inaczej i każdy belfer czerpie niewysłowioną przyjemność z obserwowania braci uczniowskiej spieszącej do budynku, w którym czeka przymusowa, dziesięciomiesięczna nauka. Arbeit mach frei, psia mać.

Kwon J Yong wyjątkowo nie obgadywał żadnych psorów z przyjaciółmi. Wolno, nieco wręcz za wolno, szedł do nowego liceum. Nie, nie wybaczył nauczycielom słynnego pragnienia dręczenia wychowanków. Bynajmniej. Po prostu nie miał z kim rozmawiać. Być może robiłby to w myślach, gdyby nie fakt, że nie znał też żadnego z przyszłych katów.

Zawsze powtarzał, iż uwielbia zmiany. Tym razem jednak nie był nastawiony tak entuzjastycznie. Wolał ukończyć tę cholerną edukację w starym liceum, w którym co prawda nikt go nie lubił, a on nie lubił nikogo, ale chociaż granica była wyraźnie wyznaczona. Przynajmniej tak mu się wydawało, nim...


Westchnął głęboko na widok złowrogiego cienia rzucanego przez szkołę. Poprawienie zdecydowanie za długich włosów w szybie pierwszego lepszego samochodu zajęło minutę. Znalezienie odpowiedniego "pierwszego lepszego" auta już trochę więcej. Jeszcze dłużej zajęła decyzja o wejściu do szlachetnej placówki. Zawsze uważał się za w miarę ogarniętego faceta; myśl o potrzebie skorygowania zdania na swój temat nieco zabolała. 


Wczoraj długo zastanawiał się, jak będzie wyglądało dziewicze przestąpienie progu edukacyjnego przybytku. Rozważał naprawdę wiele scenariuszy, przewidując nawet oblanie świńską krwią (zdecydowanie powinien odstawić Kinga). Nie wpadł jednak na to, że kompletnie bezpardonowo i bez jakiejkolwiek przyczyny dostanie z bara. Oczywiście się wywrócił, jakżeby inaczej. Młodociany przestępca nawet nie przeprosił. Zamiast tego wymruczał pod nosem przekleństwo na temat ludzi zagradzających drogę i przyspieszył kroku.

- Ale Seung Hyunie...! - wrzasnął jeszcze inny, nadbiegający z drugiej strony chłopak.

Kiedy krzyczący nieco się zbliżył, okazało się, iż jest przynajmniej o kilka lat starszy od mini-chuligana  Po dłuższych - czyli trwających około dziesięć sekund - oględzinach Kwon stwierdził, że mężczyzna jest zdecydowanie najpiękniejszym facetem, jakiego w życiu widział. Posłał mu promienny uśmiech i znów poprawił włosy. Nie, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie.


- Seung Hyunie, nooo! - Goniący mężczyzna nie zamierzał się poddać. - Ja chcę tylko uczestniczyć w twoim ważnym dniu! 

- To sobie w nim uczestnicz z dala ode mnie, popieprzony pedale! - zawołało za nim nieszczęsne dziecko w postaci członka szkolnego gangu. Gdy jednak zauważył, że rujnuje własną, bezcenną reputację, momentalnie się zamknął i dumnie ruszył w stronę holu.

Ji Yong bez wahania podążył za nim, a także za co najmniej setką uczniów. Oczywiście pojawili się, kiedy nic się nie działo. W poprzedniej szkole też tak było - wszyscy magicznie wyrastali spod ziemi, gdy napastnicy zdążyli się oddalić, a on leżał pobity. 

Znaleźli się w pomieszczeniu holopodobnym, skutecznie blokując wszystkim opiekunom - czyli także nękającemu "Seung Hyuna" mężczyźnie - wejście. Na środek, o którego wolność powierzchniową i niepodległość ze wszystkich sił walczyli nauczyciele, wkroczył dyrektor. Od razu zaczął mówić. Chłopak w tej samej chwili zaprzestał słuchania i skupił się na obserwacji nowych "kolegów".

Ażeby było yaoicowo na odpowiednim poziomie, jego wzrok jakimś cudem padł na niedawnego napastnika. Teraz arcyprzystojny pan chuligan niezwykle pretensjonalnie żuł gumę, mrucząc coś od czasu do czasu do dwóch osiłków.

Kwonowi nieświadomie skojarzył się jego niedawnym przeciwnikiem, z którym znajomość nie skończyła się zbyt miło. Przeniósł zainteresowanie na kogoś innego, ale kiedy akademia zakończyła się, znów skupił się na znajomym-nieznajomym. Westchnął ciężko, wyzywając hormony od ćwierćinteligentów.

Wyszedł z sali praktycznie ostatni. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby wiedział jak dojść do klasy. Lub przynajmniej jak wyjść z budynku. Stał samotnie na korytarzu, czując się kompletną sierotą. Wyjątkowo nie mógł przekonać siebie, iż nim nie jest.

- Jestem idiotą. - Przyłożył czoło do ściany. - Nie można zgubić się w tak małej szkole.


Wtem rozległ się odgłos czyichś powolnych kroków. Niesforny chuligan pojawił się na scenie po raz kolejny tego dnia, opierając się niezwykle filmowo o niezwykle szczęśliwą ścianę. Ji Yong musiał z pewną niechęcią przyznać, iż mimo kiczowatości całej pozy, tamten prezentował się świetnie.

- Pomóc ci w czymś, skarbie?


- Proszę? - Podniósł głowę, omal nie spadając z nóg na widok persony, która zaszczyciła go swoją uwagą.

Kolega uśmiechnął się szelmowsko.

- Zgubiłaś się, tak? Mogę cię zaprowadzić do twojej klasy pod warunkiem, że dasz mi numer.


Kwon przez moment nie mógł zebrać myśli. Pokręcił głową. Posłał rozmówcy czarujący uśmiech, omal nie parskając śmiechem.

- Nie, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, ale pragnę cię uprzedzić... Jestem facetem, podrywaczu za trzy grosze.


- Pierdolisz - wyszeptał przerażony "podrywacz za trzy grosze".

- Jak ostatnim razem sprawdzałem to nie. - Dalej się uśmiechał. - Nie sądziłem, że w tej szkole spotkam tak jawnie afiszujących się homoseksualistów, aleee...

Jeden z osiłków parsknął cichym śmiechem. 
Niejaki Seung Hyun zabił niewiernego towarzysza wzrokiem.

- Nie jestem żadnym pedałem - rzekł z godnością. - Takich wynaturzeń tu się nie toleruje, zapamiętaj to sobie!

- Właśnie widzę. - Pokiwał głową ze zrozumieniem. - Często tak napastujesz biednych uczniów czy jestem szanownym wyjątkiem?

- Uwierz, że gdybyś nie stał tyłem, nigdy bym cię nie zaczepił. I nawet nie próbuj mnie prowokować, bo skoro nie jesteś panną, nie dostaniesz żadnej taryfy ulgowej. - Posłał mu przegroźny wzrok szkolnego terrorysty. - Kapewu?

- Rozumiem, że rozmawiam ze szkolną mafią? Czy może macie jeszcze groźniejszych i elokwentniejszych? - Ewidentnie igrał z własnym zdrowiem i życiem.

Szczęście nie opuszczało młodego Ji Yonga, bowiem gdy tylko tani mafiozo postanowił zostawić pamiątkę w postaci podbitego oka, na korytarzu znalazł się nauczyciel. Chłopak niechętnie odsunął się od dzieciaka, mrucząc kultowe "jeszcze się policzymy".

- Zabawne, że już pierwszego dnia... - Profesor z niemiłym uśmiechem pokręcił głową. - O, ty musisz być tym nowym, tak?

- Aktualnie jestem ofiarą przemocy w szkole, ale jeżeli dzięki byciu nowym udupię tego gościa, mogę nim zostać - wychrypiał zapytany.


- Udupiony to on już jest. - Mężczyzna wyglądał na uradowanego. - No jak tam, T.O.P, cieszysz się z powrotu do szkoły? Z dodatkowego roku spędzonego wśród przyjaciół?


Brew chuligana powędrowała ku górze.

- Przecież bym nie zostawił swojej paki samej - rzekł niezwykle na temat. - A tak w ogóle to ten tutaj sieje pedalstwo w murach szkoły, powinien pan go wysłać do psychologa!


- Powiedział facet, który zaczął mnie podrywać! - zbulwersował się oskarżony. - Poza tym nie jestem homoseksualistą!

- I właśnie dlatego, mój drogi Ti Oł Pi, nigdy nie będziesz zbyt lubiany wśród nauczycieli. Nie rozumiesz, jak być poprawnym politycznie... - westchnął ciężko psor. - Nie powinniście iść do klasy? Pan Kurman czeka.


- Pewnie jest zbyt zajęty wpatrywaniem się w mojego kochanego kuzyna, by zauważyć naszą nieobecność - mruknął. - Pierdolę, idę do domu.

- Będę zmuszony cię tam zaciągnąć. Może fakt, iż twój nowy kolega chodzi z tobą do klasy nieco cię zmotywuje?

Kwon jęknął z rezygnacją. Tego jeszcze brakowało. Włożył ręce do kieszeni i ominął pana rozbójnika, by udać się na poszukiwanie klasy.


- Uważaj, bo jedna dziewczyna z naszej klasy ma identyczne spodnie jak ty. Możecie nawiązać konflikt! - zawołał za nim tamten.

Kwon odwrócił się z irytacją.

- Jak tak bardzo ci zależy, to możesz ich ją pozbawić. Albo mnie, bo z tego, co zauważyłem, to ci wszystko jedno.


- Nie lubię chłopców, ale ty jesteś niepodobny, więc ewentualnie...

Nie znalazł dostatecznie ciętej riposty, więc jedynie odszedł, świadom swojej kulejącej godności.

Profesor, nie kwapiąc się, zaciągnął resztę do klasy. Przed samym wejściem uśmiechnął się sympatycznie i rzucił słodkim tonem:

- Powiedzcie wychowawcy „Dzień dobry”.

Oczywiście nie zareagowali, więc jedynie lekko zdzielił ich po głowach. Seung Hyun wyszarpnął się i luzacko opadł na krzesło. Po chwili wywalił nogi na krzesło.

- Coś mnie ominęło?

- Owszem, JA! - prychnął facet, który uprzednio go gonił. - Ale ok, przywykłem do bycia na drugim miejscu.

- Coś ciekawego? - zdawał się w ogóle go nie zauważać.

- Nie dostaniesz kolacji!

- Jakie groźby się sypią... - mruknął osiłek z dredami.

Ji Yong popatrzył na niego ze zdziwieniem. Wydawał się dość inteligentny, poza tym nie wahał się podśmiewywać z „szefa”... Zdecydowanie nie pasował na zwykłego przydupasa naczelnego chuligana.

Wuefista nie przejął się tą wymianą zdań. Uśmiechnął się zalotnie, muskając ramie kuzyna Seung Hyuna.

- A czy ja dostanę, proszę pana?

W tym momencie Kwon już wiedział, dlaczego jego nowy „znajomy” nie przepadał za wychowawcą. Gejowskie zaloty do członka rodziny zazwyczaj nie były dobrze przyjmowane. Mimo to nie przepuścił okazji, by tego nie skomentować.

- Przynajmniej nie musisz przejmować się ocenami – zasugerował.

Błysk aprobaty na twarzy kumpla głównego agresora tym razem nie zdziwił, tak samo jak zirytowanie rozmówcy.

- Ten zjeb mnie udupił, panie genialny – nawet nie silił się na dyskrecję.

- Z wuefu? - parsknął. - A myślałem, że to ja jestem ciotą.

- Nie będę obnażał się przed starym pedofilem; po prostu nie chodziłem na lekcje. I przestań szukać we mnie sobie podobnych, bo...

- Trochę ciszej, chłopcy! - Nawet Kurman nie mógł puścić mimo uszu tej tyrady.

- A może to ja nie będę już przeszkadzał w lekcji! - Kuzyn repetującego doszedł wreszcie do całkiem inteligentnego wniosku.

Jeszcze przez moment musieli znosić żarty wychowawcy i po dłuższych ceregielach przyczyna zamieszania opuściła klasę. Praktycznie wszyscy przyjęli to z ulgą. Tylko wyraźnie niezadowolony wychowawca westchnął z nostalgią. Po chwili jednak zawołał entuzjastycznie:

- Czy nasz nowy uczeń zechce się przedstawić?

Ji Yong nienawidził takich pytań. Niby istniała odpowiedź negatywna, ale za jej udzielenie prawdopodobnie zostałby uduszony. Wstał z cierpiętniczą miną, czując na sobie wzrok ludzi, którzy go nie interesowali i których on nie interesował. Mimo to patrzyli, bo tak wypadało.

- Dzień dobry, nazywam się Kwon Ji Yong. Nie, nie jestem kobietą i nie, nie jestem gejem. Dziękuje za uwagę. - Bez pytania o pozwolenie opadł na krzesło.

- My też dziękujemy. Dziewczęta na pewno cieszą się z twojego wyznania. - T.O.P przewrócił oczami. - Widzę, że się zaprzyjaźniliście, Seung Hyunie – ciągnął. - Oprowadzisz nowego kolegę po szkole.

Wbrew przewidywaniom chłopaka, tamten uśmiechnął się tajemniczo i z aprobatą skinął głową. To nie wróżyło niczego dobrego.

- Czy mogę wyrazić nieśmiały, acz stanowczy sprzeciw? - jęknął.

Wychowawca zignorował go dość teatralnie, skupiając się na omawianiu przyszłych wycieczek. Chłopak z rezygnacją opuścił rękę. Nauczyciel niestety nie należał do ludzi, których zdanie można zmienić choć w minimalnym stopniu.

Z dzwonkiem opuścił klasę, zrywając się z miejsca. Na szczęście nikt nie ruszył za nim w pogoń. Mimo to, tak na wszelki wypadek, wybiegł z budynku z prędkością godną nastoletniego Usaina Bolta. Zziajany opadł na ławkę przed szkołą. Zignorował bezsensowność wykonywanych czynności, pragnął na moment dać sobie spokój z myśleniem.

- Kurczaczka?

Przesadnie uśmiechnięty osobnik podsunął pudełko śniadaniowe pod nos, omal nie przyprawiając o zawał. Wyglądał na niewiele młodszego, choć okropnie przystrzyżone, brązowe włosy dodawały mu dziecięcego, nierozgarniętego uroku. 

- Kwon Ji Yong... W jakiej jesteś klasie? - postanowił nie być niemiły dla jedynej przyjaznej duszy. - I jak się nazywasz, tak a propos?

- Lee Jinki z pierwszej. A, miło mi. - Usiadł koło niego. - A ty kim jesteś?

W tym momencie Ji Yong stwierdził, iż jego cierpliwość też ma swoje granice. Posłał nowemu znajomemu ciężkie spojrzenie, po czym bez słowa zrekompensował sobie ból kurczakiem.

- A tak w ogóle to dla przyjaciół Onew.

- Posłuchaj, Lee - odgrodził się od chłopaka - szczerze w to wątpię, ale ogarniasz może, gdzie tutaj w okolicy jest cokolwiek?

- Ja tu mieszkam od zawsze, więc wal śmiało. Czego szukasz?

- Wszystkiego, byle nie wrócić za szybko do domu z podbitym okiem. - Westchnął na samo wspomnienie.

- Nie masz podbitego oka.

- Mam. W sensie - prawie tego nie widać, bo jest pomalowane, ale moja matka z pewnością by zauważyła. - Podniósł się z ławki. - Więc? Prowadzisz, Gandalfie, czy mam samotnie szukać, jakże adekwatnie, Samotnej Góry?

- Kto ci podbił oko?

- Szanowny Seung Hyun, zwany T.O.P. Zaczął mnie podrywać, myśląc, iż jestem dziewczyną, a ja debilnie wyprowadziłem go z błędu.

Ruszył stanowczym krokiem, z jeszcze pewniejszą miną, choć za cholerę nie miał pojęcia, gdzie powinien iść. Mimo wszystko... Gdzieś musiał trafić.


- To ty nie jesteś dziewczyną?! - zdziwiło się dziecko. Przyspieszyło kroku, by go dogonić i rzekło poważnie. - Ale mi to nie przeszkadzaa.

- Ja pierdolę. - Uderzył się dłonią w czoło. - Nie, jestem facetem, panie genialny - powtórzył ulubiony epitet nowego wroga numer jeden. - Ty też chcesz sprawdzić czy możemy przejść do meritum?

- Nie no, wierzę ci. - Łaskawie machnął ręką. - So, gdzie chcesz iść?

- Dobra, nie było tematu. Wracam do domu - zrezygnował z ciągłego powtarzania. - Gdybym jeszcze, kurna mać, wiedział, jak tam z powrotem trafić...

- To mogę cię odprowadzić. A jutro po ciebie przyjdę, jeśli chcesz.

Nie wyraził zbytniej wdzięczności, tylko podał adres i posłusznie podążył za kolegą, przytakując co jakiś czas. Zbytnio go nie słuchał - o wiele bardziej zajmujące wydawało się przewidywanie następnego dnia. Sam pomysł, że ma wrócić do liceum brzmiał już wystarczająco złowieszczo.


*rok szkolny w Korei Południowej rozpoczyna się w marcu

3 komentarze:

  1. Borze gęsty przekochany, jaki z Tapcia seme <3 I nie zgadzam się na pairing lider x lider, więc, błagam, niech to będzie zwykła przyjaźń. Gonew brzmi obrzydliwieereeeeeee ;_______; Czeakm na kolejny rozdział :3333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to będzie onragon. dubulge się nie marnuje, koleżanko.

      Usuń
    2. Nie. Nie. Nie. Wizja G-ONEWA powstała właśnie w mojej głowie. Auuu ;~~;

      Usuń