T.O.P wybuchnął śmiechem.
- Z czego rżysz? - warknął nagle pozbawiony pełnej grozy otoczki lider. Nie doczekał się odpowiedzi; Seung Hyun chyba wybierał między śmiercią ze śmiechu a straceniem przytomności. Ji Yong polecał to drugie. - W sumie to nie sądziłem, że zarząd składa się aż z takich debili... - Wreszcie sam się uśmiechnął.
- Uważaj, bo pewnie zaraz któryś z nich się tu zmaterializuje i wylecisz razem ze mną. - Żadna przestroga nie wyszłaby zbyt przekonująco, gdyby towarzyszyły jej dziki rechot i turlanie się po podłodze.
- No, bardzo śmieszne... Moglibyśmy teraz oboje zbierać się z bruku gdzieś w Pekinie, gdyby nie moja genialna reakcja. - Nos chłopaka mógłby bezproblemowo stanąć w szranki z Interstate 90. - Teraz muszę cię zaprowadzić do pokoju, ocucić i inne bzdury, tak?
Choi oblizał wargę i zalotnie pomachał nogą w powietrzu.
- Weźmiesz mnie na ręce? - wysunął kuszącą propozycję.
- Zapierdalajta na ciężkie roboty - odparł człek z wiecznym PSM-em. - Jeżeli ci bardzo zależy, mogę ciągnąć po ziemi.
Tempo westchnął ciężko.
- Och, bogowie, czemuście ukarali mnie uczynieniem z tego fajfusa głównym elementem mego życia?! - zapłakał gorzko.
- Coraz częściej zagrażasz moim ubraniom - rzekł tonem godnym najwybitniejszych greckich myślicieli.
Jak się spodziewał, przyjaciel się nie odciął. Cóż, nie każdy musiał urodzić się erystyczno-retorycznym mistrzem.
***
W pokoju panował CHAOS. Stosy świerszczyków, kilkaset niezidentyfikowanych przedmiotów, rozpostarta od krańców jednego łóżka do drugiego pościel - ot, standardowa miejscówka dorastających młodych mężczyzn. Przynajmniej w powszechnym mniemaniu, lider oczywiście miał na ten temat odmienne zdanie. Ji Yong westchnął na tyle teatralnie, by T.O.P to usłyszał. Wyjątkowo nic nie powiedział.
- Boże, jak wy możecie tu żyć...? - Podniósł z obrzydzeniem jakiś wyjątkowo paskudny - jedyny w pokoju, Choi był pewien, że zrobił to celowo! - wyrób bieliznopodobny.
- Tu przynajmniej jest przytulnie, nie to co w twoim Skrzydle Szpitalnym. - Wzruszył ramionami. - Rozumiem, że brak zapachu środków czyszczących może się wydawać niepokojący, ale tak to jest u NORMALNYCH ludzi.
G skrzywił się ponownie. Seung Hyun przez chwilę walczył z chęcią poinformowania go, że naprawdę nie wygląda lepiej ze zmarszczkami, lecz ten jedyny raz przegłosował go instynkt samozachowawczy.
- Ponoć miałeś mnie ratować - zaczął, bynajmniej nie mądrzej. - Jakieś sztuczne oddychanie czy coś...
Kwon jedynie wysoko uniósł brwi. Porażony tą dawką elokwencji najgorszy tancerz, jakiego nosił k-pop, dał sobie spokój. Przynajmniej dopóki władza wykonawcza w jednej osobie nie spoczęła naprzeciwko niego i nie pstryknęła bez zapowiedzi w nos.
- Zabawę w lekarza możesz sobie darować - oświadczyła. - Nie mam pojęcia, jak mam cię tutaj zabawiać, i szczerze kij mnie to obchodzi.
- Ok, w takim razie na czym polega twoje zabawianie, bom ciekaw? - Splótł dłonie za karkiem.
- Na analizie "Antygony", wyobraź sobie. Pod kątem występowania hybris. Co ty na to?
- Cóż... - Uśmiechnął się krzywo. - Po tobie nie spodziewałbym się niczego ciekawszego.
Dragon przyłożył rękę do czoła gestem człowieka decydującego, czy lepiej uderzyć, czy po prostu wyjść.
- Jestem pieprzonym kwiatem lotosu na jebanym jeziorze - wycedził.
T.O.P z chęcią wgłębiłby się w arkany życia kwiatu lotosu, gdyby nie ostrzegawcze spojrzenie młodzieńca. Pewnie, po co rozmawiać na wyrafinowane tematy, lepiej być bydłem. Opadł na plecy, urażony na cały świat, a w szczególności na ignorantów.
***
Za fałszowanie powinno się kastrować. Bez możliwości apelacji.
Choi z trudem uniósł powiekę, by podziwiać irytująco wesołego lidera, nucącego pod nosem coś jeszcze weselszego. Przynajmniej w założeniu, bo w tej chwili była to pieśń powodująca wybudzenie.
- A innej natury problemów to ty nie masz? - wyburczał.
- Będę za pięćdziesiąt minuuuut! - Sprawca zła wszelakiego wcale się nie przejął.
Zafałszował, obudził i wyszedł, jasna cholera.
Drugi raper pokręcił głową z dezaprobatą. Teraz, brutalnie wciągnięty do świata żywych, nie mógł nawet odwrócić się na drugi bok i z powrotem z niego uciec. Postanowił samemu zabrać się za załatwienie jakiejś rozrywki, więc sięgnął po jedno ze słynnych pisemek Seungriego. Po obejrzeniu wielu odpychających, pozbawionych wyczucia zdjęć, przeczytaniu artykułów drażniących i w chuj interesujących, jak na przykład rozważania dotyczące wpływu bezpieczników na częste braki prądu, postanowił przerzucić się na bardziej wymagającą literaturę. Jednak sama myśl, by wznowić poszukiwania, zmęczyła go tak bardzo, iż rozłożył się na łóżku, postanawiając całkowicie zdać się na kumpla.
***
Ji Yong prawdopodobnie nie umiał obsługiwać zegarka/nie potrafił włączyć telefonu/ogłuchł na tyle, by nie słyszeć wybijanych co godzinę komunikatów, więc zjawił się znacznie później. Blady, z rozbieganym wzrokiem, wydawał się być o wiele szczęśliwszy, niż powinien jako haniebny winowajca.
T.O.P zamierzał się roześmiać, rzucić coś zgryźliwego albo chociaż schować z powrotem z urazą pod kołdrą, ale stan rozbawienia Kwona był za... nienormalny. Wstał bez słowa, podszedł do chłopaka i przygwoździł do ściany. Pokręcił głową z uśmiechem, widząc nienaturalnie rozszerzone źrenice. Rzucił nim o ścianę w całkowitym milczeniu.
Z odrazą patrzył, jak G próbuje się podnieść. Przynajmniej na moment pozbawił go uśmieszku.
- Kurwa... - jęknął narkoman. - Bolało.
- Kurwa, mnie bardziej - odwarknął.
Wyszedł z pokoju. Śmiech chłopaka rozbrzmiał niemal od razu, ścigając go do samego wyjścia. Nawet przed samym mieszkaniem ciągle słyszał to wycie, które ciągle przypominało mu o... Usiadł na ziemi. Nie mógł tak po prostu sobie wyjść w niewiadomym celu. W każdej chwili mógł zostać zauważony przez fanki, dziennikarzy, kogoś ze studia... Westchnął głośno.
- Choi, debilu! - Dragon wychylał się przez okno, chyba ostatnią dawką inteligencji nie przerzuciwszy nogi przez parapet. - Wracaj, do kurny...!
Próbował odliczyć do stu. Nie udało się.
- Kwon, popierdoleńcu, podoba ci się twoje aktualne rozstawieni twarzy?!
- Przepraszam, okej?!
- Pierdol się!
Nie uzyskał odpowiedzi. Nagle przed oczami stanęła mu wizja upadającego, targanego konwulsjami przyjaciela. Przeklinając wszystko co usłyszał o złotym strzale, natychmiast pobiegł do tamtego.
Znowu uległ panice. Kompozytor spokojnie siedział, standardowo przygryzając wargę. Westchnął teatralnie, by zwrócić na siebie uwagę.
- Choi... - rzekł Ji Yong.
- CO?
- Primo... Nie bij mnie, boś agresywny cholernie. - Uniósł ręce. - Ok, zdenerwowałeś się, ok, chcesz mnie zamordować i tak dalej, ale przeprosiny coś zmieniają, prawda?
- Oczywiście. - Przewrócił oczami. - Kiedy przeprosisz, od razu twoja cholerna osoba przestanie grać dla mnie jakąkolwiek rolę, a ja będę bardzo szczęśliwy obserwował, jak latasz mi najebany po pokoju.
- Rozumiem, że wolisz, bym dał ci się pobić, byś miał czyste sumienie, a potem udawał dobrego obywatela? - Wstał, z impetem odsuwając łóżko.
- Zejdź mi z oczu. Albo przestań brać, tym też się zadowolę.
- Rozmowa skończona.
G podszedł do drzwi. Położył dłoń na klamce i na moment obrócił się w stronę kolegi. Chciał coś powiedzieć, lecz zamarł w pół słowa. Niezdecydowany, czy coś powiedzieć, czy nie, stał.
- Teraz możesz udawać, że wybrałeś tę drugą opcję. - Beat boxer przewrócił oczami.
Kwon spokojnie go obserwował, kiedy podszedł bliżej. Odsunął się, by mógł oprzeć się o drzwi i uśmiechnął się krzywo.
- Choi? - zaczął.
- Tak?
Skrzyżował dłonie na piersi. Przechylił głowę w bok, jakby go oceniając.
- Prześpij się ze mną.
Mężczyzna stracił kontrolę nad szczęką, która swobodnie opadła na długość, jakiej spektakularność można by nazywać „komiksową”.
- Całkowicie cię pojebało.
Lider nie odpowiedział, tylko podniósł się na palcach. Wziął jego twarz w dłonie i delikatnie pocałował. T.O.P natychmiast go odepchnął.
- Jesteś totalnie najebany - warknął.
- Nie sposób zaprzeczyć.
Znowu go pocałował. To musi być amfa, przypomniał sobie treść ostatnio czytanego artykułu. Nie reagował na kolejne pocałunki, stojąc sztywny.
"Amfetamina wzmaga podniecenie seksualne, wpływając na ciśnienie krwi..."
Wargi G są cieplejsze niż przed chwilą; ich właściciel wydawał się nieprzejęty brakiem reakcji. Dłonie zacisnęły się na materiale koszuli, trzymając się mocno, by pokazać, że nie może odejść, nie może przestać, nie może przerwać. Kolana Seung Hyuna ugięły się pod wpływem tego ciepła, dotyku.
"...i przyspiesza rytm serca, co w połączeniu z..."
Przelotnie dotknął talii lidera, wzdychając cicho w jego usta. Uświadomił sobie, że pragnie tego człowieka bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie myślał o wpływie narkotyku, o tym, że to nie powinno mieć miejsca, nie myślał już o niczym. Oparł się plecami o ścianę i wreszcie skinął głową.
Ji Yong. Ji Yong. Ji Yong.
Niemal bezwiednie odpowiadał na pocałunki. Jego usta powoli muskały wargi tamtego, palce oplotły szyję. Rozpaczliwie starał się utrzymać jasność umysłu, ale nie mógł, nie potrafił, kiedy wargi chłopaka... Odsunął się, oddychając ciężko.
Kiedy Dragon podniósł wzrok, wypuścił głośno resztki powietrza. Rozszerzone źrenice jeszcze dokładniej ukazywały mu emocje, które targały nimi oboma.
Przyciągnął bliżej rapera i ich wargi spotykały się jeszcze raz, delikatniej. Kwon smakował narkotykami i tanimi papierosami, wolnością i czymś jeszcze, czymś czego nie potrafił określić.
W końcu musiał zaczerpnąć powietrza. Od razu potrząsnął głową.
- To się nigdy... - zaczął.
- Jestem najebany - przypomniał z uśmiechem kompozytor. - Nic nie będę pamiętał.
T.O.P doskonale wiedział, że to tak nie działa. Że amfetamina to nie alkohol, że wcale się nie zapomina następnego dnia wszystkiego, co miało miejsce wcześniej. Powiedziałby to, gdyby tylko ponownie nie zatracił się w pocałunkach, gdy wargi chłopaka odnalazły jego.
Powinnam oburzyć się za braki dodawania i inne pierdoły, ale teraz... Powiedzmy, że odpokutowałyście... tak troszeczkę <3 Śliczny GD, biedny TOP, wszystko jest takie jak powinno :3
OdpowiedzUsuń